CZĘŚĆ TRZECIA
Poznań, zima 2012 r.
-Marta!!! Marta!!!-głos Kaśki rozbrzmiewał na uczelnianym korytarzu.-Maaartaaa!!!
Dziewczyna biegła ile sił w nogach krzycząc i szukając swojej najlepszej
przyjaciółki. Zaciekawieni studenci podnosili głowy znad książek i
spoglądali na nią z niemałym zainteresowaniem, lecz ona nic sobie z tego
nie robiła. Taka bomba nie mogła czekać.
Marta zbierała się właśnie do wyjścia z toalety, gdy usłyszała, że ktoś
ją woła. To chyba Kaśka-pomyślała.-Nikt nie ma takiej pary w płucach jak
ona.
Umyła ręce i zerknęła w lustro, poprawiając przy okazji rozmazany
błyszczyk. Po tym zabiegu stwierdziła, że może pokazać się ludziom.
Podniosła więc torebkę z wyłożonej ciemnymi płytkami posadzki, cicho
zamknęła za sobą drzwi i wyruszyła na poszukiwanie tej wariatki
Katarzyny Michalskiej, która tak przy okazji była jedną z najbliższych
jej osób.
Znalazła ją w bufecie. Kasia siedziała przy stoliku, a przed nią stała
na wpół opróżniona butelka wody mineralnej. Miała zaróżowione policzki, a
oczy błyszczały jej jak latarnie. Gdy tylko zauważyła przyjaciółkę, od
razu rzuciła jej się na szyję.
-Tuśka! Jak dobrze, że jesteś! Muszę ci coś powiedzieć!
-Dusisz mnie. . .-wysapała Marta z trudem.
Chude, drobne ramiona oplecione ciasno wokół jej szyi były zadziwiająco silne.
-Oj-zreflektowała się Kaśka.-Przepraszam. Tak się składa kochana, że
jeszcze możesz żyć. Ale tylko przez chwileczkę. Zaraz powiem ci coś
takiego, że padniesz na miejscu i będę musiała cię zbierać z
podłogi-wyznała jednym tchem.
Nabrała powietrza i popatrzyła na Martę z niemałą satysfakcją.
-Gotowa?-spytała.
Marta uniosła palec do góry zatrzymując ten słowotok.-Chwila. Najpierw muszę cię przed czymś uprzedzić.
-Noo? Dalej, mów! Mój news nie może tak długo czekać.
Marta uśmiechnęła się szeroko. W oczach błysnęły jej diabelskie
ogniki.-Pamiętaj Kasiulek, że jeszcze parę wieków temu zabijano
posłańców przynoszących złe wieści, więc lepiej dla ciebie, żeby było to
coś dobrego, bo jak nie. . .
-To co mi zrobisz?-zniecierpliwiła się Kasia.
-Bo jak nie-ciągnęła spokojnie Marta-to nie masz co liczyć na to, że
zjesz chociaż łyżeczkę mojego tiramisu. I to przez najbliższy miesiąc!
Kasia pokręciła głową z niedowierzaniem. Rude loki rozsypały się jej
wokół twarzy.
-Eeej?! Byłabyś w stanie mi to zrobić?! Ty potworze! A ja mam dla ciebie
taką wiadomość. . .-pociągnęła nosem z udawanym smutkiem.-Posłuchaj
złośnico-zaczęła Kasia-Za informację o tym, że Garou wystąpi na naszej
uczelni i że zorganizują casting na wokalistkę do duetu z nim, należą mi
się całe tony tiramisu!
Kasia wsparła się pod boki obserwując reakcję przyjaciółki. Usta Marty otwierały się i zamykały jak u ryby wyrzuconej na brzeg.
-Ccooś ty powiedziała?-wyszeptała ze zdumieniem. Jej zielone oczy wielkością przypominały pięciozłotówki.
-Ja?-zdziwiła się Kasia.-Hmm. . . Mówiłam, że jesteś potworem, a nie przyjaciółką, skoro skazujesz mnie na życie bez tiramisu!
-Nie ttoo. . . Tto wcześniejsze. . . O. . Garou-Marta czuła się, jak gdyby dostała obuchem w głowę.
-Aaa. To. Nic takiego. Takie tam pierdu-pierdu. Garou wpada do nas z wizytą.
Marta klapnęła z wrażenia na najbliższe krzesło. Mina "a la rybka" wciąż
nie znikała z jej twarzy. Kaśka zaczynała się już zastanawiać, czy
swoją wiadomością nie spowodowała nieodwracalnych zmian w mózgu
przyjaciółki.-Wyglądasz jak ten biedny karp, który co roku na Gwiazdkę
pływa w wannie u mojego taty.-zauważyła.
-Ss. . .skąd to wiesz?-jąkała się Marta.
-Gdybyś tylko od czasu do czasu wyszła do ludzi, to też byś wiedziała. Aga biega po całym budynku z taaaakim plikiem ulotek.
-Oh.-powiedziała Marta.
-Oh?!?!-wydarła się Kaśka.-Twoje marzenie podane jak na tacy, a ty mówisz mi tu "oh"?!
-Oh.-powtórzyła Marta i nadal wpatrywała się w przjaciółkę.
-Cholera jasna. . .-jęknęła Kaśka.-Ona chyba jest w szoku. Heej! Ludzie!
Jest w tym bufecie może jakiś student medycyny?! Psychiatra też jest
wskazany. . .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz