CZĘŚĆ PIĄTA
Poznań, zima 2012r.
Tej zimy Polska przypominała Arktykę. Srogie mrozy nie ominęły również Poznania. Aktualnie temperatura za oknem wynosiła jakieś minus osiemnaście stopni i zanosiło się na to, że może być tylko gorzej. W tej sytuacji ludzie za wszelką cenę unikali wychodzenia z domu. Ciepłe pledy oraz gorąca herbata i kakao były towarami zdecydowanie deficytowymi.
Marta i Kasia również nie należały do zimnolubnych, więc zaszyły się w ciasnej kawalerce Marty z kubkami grzańca w dłoniach.Mieszkanko było malutkie, ale przytulne i co najważniejsze - ciepłe.
-Dawno tak sobie nie siedziałyśmy- zaczęła Kasia. -Nic nierobienie jest cudowne!
Marta popatrzyła na nią spode łba.
-Jaaasne- prychnęła. -Jesteś leniem i tyle.W dodatku jeszcze mnie namawiasz do złego!
Kasia westchnęła i zakopała się głębiej pod kocem.
-Każdy musi kiedyś znaleźć czas na odpoczynek. Nie jesteś robotem...
-Kasiulek, niedługo mamy ważny egzamin... Muszę się pouczyć. Studia są dla mnie w tej chwili najważniejsze!-powiedziała z mocą.
-Zaraz się upaćkasz tym winem-zauważyła Kasia ni z tego, ni z owego.
Tyradę przyjaciółki wpuściła jednym uchem, a wypuściła drugim. Miała
ważną misję do zrealizowania. Superman to przy mnie grzeczny
chłopczyk-pomyślała i zachichotała. Katarzyna - Superwoman - Michalska
wkracza do akcji!
-No i z czego się śmiejesz?-zapytała Marta, usiłując poradzić sobie
jednocześnie z grzańcem,który w tej chwili jakimś cudem wydostał się z kubka i teraz płynął jej po
palcach. Usta Kasi rozciągnęły się jeszcze szerzej, ukazując rzędy
śnieżnobiałych zębów, przypominających te z reklamy Colgate Total.
-Tuśka, chciałam tylko sprawdzić, czy otrząsnęłaś się z szoku po wczorajszym...
Marta prychnęła.-Jak widać na załączonym obrazku, jeszcze żyję.
Wiadomość o przyjeździe Garou do Poznania była niemałym...zaskoczeniem.
Wydawało się, że wizyta wokalisty na ich uczelni to pewnik. Z każdej
ściany spoglądały na Martę znajome błękitne oczy, jednocześnie tak
bliskie i tak dalekie. Musiała całą siłą woli powstrzymywać się od
wpatrywania się w nie, niczym zakochana gimnazjalistka.-Jestem przecież
dorosłą, odpowiedzialną kobietą.-rugała się.-A to tylko facet. Fakt,
przystojny jak diabli, o zniewalającym głosie, ale jednak facet-osobnik
rodzaju męskiego, krewny małpy, z łaciny "subiectum masculine". Z tych
feministycznych rozważań wyrwał ją głos Kasi.-Nad czym tak
dumasz?-spytała.
Marta zarumieniła się przyłapana na gorącym uczynku.
-Może lepiej powinnam zapytać o kim marzysz, co?-Kaśka pozwoliła sobie
na małą złośliwość. Kiedy przyjaciółka nie odpowiedziała, udała, że się
zastanawia.-Czekaj, czekaj... Niech no zgadnę. Czy jest to może
długonogi Kanadyjczyk o niebieskich oczach i uszach w rozmiarze XXXL?
Marta roześmiała się serdecznie. Zdradziecki rumieniec powoli znikał z
jej policzków.-Pudło-odrzekła.-Myślałam właśnie o pokrewieństwie między
człowiekiem a małpą.
Oczy Kaśki rozszerzyły się.
-Emm... Noo... A po co ci to?-jej elokwencja w tej chwili była mocno nadszarpnięta.
Marta jak gdyby nigdy nic wesoło pomachała nogami przewieszonymi przez oparcie kanapy. Była bardzo zadowolona. Przynajmniej raz wyprowadziła
kumpelę na manowce.
-No dobra-przerwała milczenie Kaśka.-Przejdźmy do sedna...
-Taaak?-przerwała jej Marta.-Coś ty znowu wymyśliła? Mam się bać? Kasia
wyglądała jak chodząca niewinność. Zrobiła motylka i popatrzyła na Martę
z uśmiechem.-Bać się? Mnie?-zdziwiła się.
Marta pokręciła przecząco głową. Okulary zsunęły jej się na czubek lekko zadartego ku górze nosa.
-Ciebie nie-przyznała.-Ale twoje pomysły to już zupełnie inna historia. No więc? Nie dręcz mnie dłużej. Mów.
-Okay, okay. Już. Wiesz co jest za siedem dni?
-Środa?-oparła Marta inteligentnie.
Kaśka zamachała jej rękami przed nosem, jakby odganiała niewidzialne
muchy. Była bardzo podekscytowana.-Środa, środa. Jaka tam środa?! Za
tydzień jest casting! C-A-S-T-I-N-G!-przeliterowała w obawie, że Marta
nie zrozumie.
-Tak się składa, że wiem o tym.-powiedziała dziewczyna chłodno, mierząc koleżankę uważnym spojrzeniem zielonych oczu.
Kaśka wyglądała jak bomba zegarowa, na kilka sekund przed wybuchem.
-Wiesz?! I co masz zamiar z tym zrobić?!-była coraz bardziej zniecierpliwiona.
-Ja? No a co ja z tą
wiadomością mam zrobić? Raczej nic... Kasia poderwała się z kanapy i
zaczęła przechadzać się nerwowym krokiem.-Powinnaś się
zgłosić!-powiedziała po prostu. Marta wsunęła okulary do czytania we włosy. Ta dyskusja zaczynała ją męczyć.-Po co
mam tam iść? To strata czasu! I tak mnie nie wybiorą!
Kasia spiorunowała Martę wzrokiem.-Pójdziesz tam, choćby po to, by
spróbować. Uwielbiasz Garou i kiedy o nim mówisz masz zamiast tęczówek
serduszka, a w nich są malutkie literki "G".
-Przestań...-westchnęła Marta.
-Pójdziesz tam! I koniec! Zrozumiano?!-krzyknęła.
-Hola!-oburzyła się dziewczyna.-Nie drzyj się na mnie! Nie jesteśmy w wojsku!
Kaśka uśmiechnęła się z satysfakcją.-Do ciebie inaczej by nie dotarło,
małpo! Pójdziesz tam, czy ci się to podoba, czy nie. Masz dwie opcje do
wyboru. Chcesz posłuchać?-było to pytanie retoryczne.
-Pierwsza: idziesz tam ze mną po dobroci. Druga:zaciągam cię tam siłą i nie odstępuję na krok.
Marta popatrzyła na nią groźnie.-A jest trzecia opcja: nie wtrącasz się w nieswoje sprawy?-wysyczała.
Kasia roześmiała się na całe gardło. Żądza mordu w oczach przyjaciółki nie robiła na niej wrażenia.
-Trzeciej opcji nie ma!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz