poniedziałek, 19 sierpnia 2013

"Nowe początki" (tytuł roboczy) - cz.1.

A teraz coś dla fanów muzyki, dobrego humoru i przyjaźni. Ładną reklamę sobie robię, nie ma co! To opowiadanie jest dobre dla każdego. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak tylko życzyć Wam miłej lektury. Czekam na Wasze komentarze!



"Warto marzyć. I w dużej mierze od nas tylko zależy, czy marzenie stanie się planem, a plan jutrzejszym faktem".

~Wojciech Żukrowski "Samotny rejs"~
 
CZĘŚĆ PIERWSZA.
 
Poznań, zima 2012 r.
 

W starym uniwersyteckim gmachu panował gwar. Nie było to w sumie nic dziwnego-normalna przerwa pomiędzy zajęciami. Marta, studentka trzeciego roku romanistyki przemierzała korytarz w tę i z powrotem nerwowym krokiem, usiłując skupić się w otaczającym ją rozgardiaszu. -Jezu. . .-jęknęła. -Dorośli ludzie, a zachowują się jak małpy w zoo!
Pod czaszką zaczynała czuć głuche dudnienie, co zdecydowanie nie było dobrym objawem, zważywszy na to, że czekały ją jeszcze trzy godziny zajęć, w tym dwie z największą "siekierą" na uczelni, Jabłońskim. . .
-Tuśka!!! Jak myślisz, czy Jabłoń znowu będzie się nad nami znęcał?-zapytała Kasia, najbliższa przyjaciółka dziewczyny.
-Kasiulek, ciszej. . . Błagam-wyszeptała Marta zbolałym głosem przyciskając palcami skronie.
-Ej? Co jest?-zaniepokoiła się Kasia.-Nie wyglądasz najlepiej. . .
-Dzięki, wiesz? Ty to umiesz pocieszyć człowieka!-Kasia uśmiechnęła się figlarnie, słysząc te słowa, jej oczy w kolorze starego złota błyszczały humorem.-Oj Tuś. . . Nie zrzędź. Masz 22 lata, a zachowujesz się jak gdybyś miała 52!
-Czasami na tyle się czuję.-oparła Marta przekornie.-Łeb mi pęka
-Biedactwo. . .-rzekła ze współczuciem Kasia.-A teraz jeszcze mamy zajęcia z Jabłuszkiem, i to w dodatku robaczywym. Po raz pierwszy twarz Marty rozjaśnił uśmiech.-To określenie wyjątkowo do niego pasuje!
-Ha!-Kaśka posłała przyjaciółce pełen satysfakcji uśmiech. -Byłam pewna, że ci się spodoba!
W tej samej chwili telefon Marty zaczął dzwonić. Dookoła rozbrzmiały pierwsze takty piosenki Garou "Seul". Zanim Marta zdążyła wydobyć komórkę z przepastnej torebki, wokalista był już przy zwrotce. Dziewczyna jak zwykle poczuła dziwne ciepło w całym ciele, słysząc jego głęboki, ochrypły głos. Spojrzała na wyświetlacz i z pewnym rozdrażnieniem spostrzegła, że to tylko SMS z sieci. Skasowała szybko wiadomość, wyciszyła telefon i wsunęła go do kieszeni dżinsów. Za coś takiego można było u Jabłońskiego wylecieć z zajęć. Kasia spoglądała na przyjaciółkę z rozmarzoną miną.-Znowu bujasz w obłokach, kochana?-zapytała Marta.-Trochę rozwagi by ci od czasu do czasu nie zaszkodziło.-zauważyła z uśmiechem.
-Ale on ma głos. . .-wyszeptała Kasia ze zdumieniem.
-Mówisz tak, jakbyś nigdy wcześniej go nie słyszała!
 -Moja droga, przebywając z tobą nie sposób nie słyszeć Garou-odcięła się Kasia.-Masz bzika na jego punkcie.
Marta poklepała przyjaciółkę po ramieniu. Wciąż się uśmiechała. Ból głowy nagle jakoś przestał jej przeszkadzać.-Zgadza się.-powiedziała wesoło.-Uwielbiam Garou. Jego głos sprawia, że moje uszy są w stanie upojenia.
Kasia roześmiała się perliście. -Czy ten stan przypomina orgazm?
Marta wybuchnęła śmiechem.-Trochę tak.-przyznała, usiłując złapać oddech.
-Taką cię lubię!-oświadczyła Kasia.
Zielone oczy Marty patrzyły z powątpiewaniem. -A ja siebie takiej nie lubię.-odparła. -Głupio jest w tym wieku nadal marzyć, że Garou zawita do Polski i zaśpiewa "Sous le vent" w duecie ze mną, a w Kanadzie Celina umrze z zazdrości. . .-Marta uśmiechnęła się nieco złośliwie. Kasia odwzajemniła uśmiech, ale zaraz spoważniała.
-Tusia, nie mów tak. Warto marzyć. Bez marzeń świat byłby szary i nudny. -Może i tak.-skwitowała Marta.-Ale to marzenie-ciągnęła dziewczyna-jest tak nierealne, że aż głupie.
-Nieprawda!-głos Kasi rozbrzmiewał pasją.-Świetnie śpiewasz, mówisz po francusku, więc. . .
Marta odgarnęła wpadające do oczu blond włosy i spojrzała na Kasię spode łba.-Więc co?-zakpiła.-Gar przyleci tutaj, wykonamy jeden z największych hitów muzyki francuskojęzycznej i wszyscy będą szczęśliwi? Nie łudźmy się. Nie ma po co.
-A właśnie, że jest!-nie ustępowała Kasia.-Marzenia są cudowne!
Marta pokręciła głową z niedowierzaniem. -Co ja z tobą mam? Krzyż Pański po prostu.
Dziewczyna spojrzała na zegarek. Zrobiło się późno. Jak zwykle, gdy zatracała się w dyskusji, znikało gdzieś poczucie czasu.-Chodźmy już lepiej, marzycielko. Za pięć minut zaczyna się wykład.


PS Przepraszam za interpunkcję w początkowych częściach - niestety nie miałam kiedy tego poprawić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz