"Warto marzyć. I w dużej mierze od nas tylko zależy, czy marzenie stanie się planem, a plan jutrzejszym faktem".
~Wojciech Żukrowski "Samotny rejs"~
CZĘŚĆ PIERWSZA.
~Wojciech Żukrowski "Samotny rejs"~
CZĘŚĆ PIERWSZA.
Poznań, zima 2012 r.
W starym uniwersyteckim gmachu panował gwar. Nie było to w sumie nic dziwnego-normalna przerwa pomiędzy zajęciami. Marta, studentka trzeciego roku romanistyki przemierzała korytarz w tę i z powrotem nerwowym krokiem, usiłując skupić się w otaczającym ją rozgardiaszu. -Jezu. . .-jęknęła. -Dorośli ludzie, a zachowują się jak małpy w zoo!
Pod czaszką zaczynała czuć głuche dudnienie, co zdecydowanie nie było dobrym objawem, zważywszy na to, że czekały ją jeszcze trzy godziny zajęć, w tym dwie z największą "siekierą" na uczelni, Jabłońskim. . .
-Tuśka!!! Jak myślisz, czy Jabłoń znowu będzie się nad nami znęcał?-zapytała Kasia, najbliższa przyjaciółka dziewczyny.
-Kasiulek, ciszej. . . Błagam-wyszeptała Marta zbolałym głosem przyciskając palcami skronie.
-Ej? Co jest?-zaniepokoiła się Kasia.-Nie wyglądasz najlepiej. . .
-Dzięki, wiesz? Ty to umiesz pocieszyć człowieka!-Kasia uśmiechnęła się figlarnie, słysząc te słowa, jej oczy w kolorze starego złota błyszczały humorem.-Oj Tuś. . . Nie zrzędź. Masz 22 lata, a zachowujesz się jak gdybyś miała 52!
-Czasami na tyle się czuję.-oparła Marta przekornie.-Łeb mi pęka
-Biedactwo. . .-rzekła ze współczuciem Kasia.-A teraz jeszcze mamy zajęcia z Jabłuszkiem, i to w dodatku robaczywym. Po raz pierwszy twarz Marty rozjaśnił uśmiech.-To określenie wyjątkowo do niego pasuje!
-Ha!-Kaśka posłała przyjaciółce pełen satysfakcji uśmiech. -Byłam pewna, że ci się spodoba!
W tej samej chwili telefon Marty zaczął dzwonić. Dookoła rozbrzmiały pierwsze takty piosenki Garou "Seul". Zanim Marta zdążyła wydobyć komórkę z przepastnej torebki, wokalista był już przy zwrotce. Dziewczyna jak zwykle poczuła dziwne ciepło w całym ciele, słysząc jego głęboki, ochrypły głos. Spojrzała na wyświetlacz i z pewnym rozdrażnieniem spostrzegła, że to tylko SMS z sieci. Skasowała szybko wiadomość, wyciszyła telefon i wsunęła go do kieszeni dżinsów. Za coś takiego można było u Jabłońskiego wylecieć z zajęć. Kasia spoglądała na przyjaciółkę z rozmarzoną miną.-Znowu bujasz w obłokach, kochana?-zapytała Marta.-Trochę rozwagi by ci od czasu do czasu nie zaszkodziło.-zauważyła z uśmiechem.
-Ale on ma głos. . .-wyszeptała Kasia ze zdumieniem.
-Mówisz tak, jakbyś nigdy wcześniej go nie słyszała!
W starym uniwersyteckim gmachu panował gwar. Nie było to w sumie nic dziwnego-normalna przerwa pomiędzy zajęciami. Marta, studentka trzeciego roku romanistyki przemierzała korytarz w tę i z powrotem nerwowym krokiem, usiłując skupić się w otaczającym ją rozgardiaszu. -Jezu. . .-jęknęła. -Dorośli ludzie, a zachowują się jak małpy w zoo!
Pod czaszką zaczynała czuć głuche dudnienie, co zdecydowanie nie było dobrym objawem, zważywszy na to, że czekały ją jeszcze trzy godziny zajęć, w tym dwie z największą "siekierą" na uczelni, Jabłońskim. . .
-Tuśka!!! Jak myślisz, czy Jabłoń znowu będzie się nad nami znęcał?-zapytała Kasia, najbliższa przyjaciółka dziewczyny.
-Kasiulek, ciszej. . . Błagam-wyszeptała Marta zbolałym głosem przyciskając palcami skronie.
-Ej? Co jest?-zaniepokoiła się Kasia.-Nie wyglądasz najlepiej. . .
-Dzięki, wiesz? Ty to umiesz pocieszyć człowieka!-Kasia uśmiechnęła się figlarnie, słysząc te słowa, jej oczy w kolorze starego złota błyszczały humorem.-Oj Tuś. . . Nie zrzędź. Masz 22 lata, a zachowujesz się jak gdybyś miała 52!
-Czasami na tyle się czuję.-oparła Marta przekornie.-Łeb mi pęka
-Biedactwo. . .-rzekła ze współczuciem Kasia.-A teraz jeszcze mamy zajęcia z Jabłuszkiem, i to w dodatku robaczywym. Po raz pierwszy twarz Marty rozjaśnił uśmiech.-To określenie wyjątkowo do niego pasuje!
-Ha!-Kaśka posłała przyjaciółce pełen satysfakcji uśmiech. -Byłam pewna, że ci się spodoba!
W tej samej chwili telefon Marty zaczął dzwonić. Dookoła rozbrzmiały pierwsze takty piosenki Garou "Seul". Zanim Marta zdążyła wydobyć komórkę z przepastnej torebki, wokalista był już przy zwrotce. Dziewczyna jak zwykle poczuła dziwne ciepło w całym ciele, słysząc jego głęboki, ochrypły głos. Spojrzała na wyświetlacz i z pewnym rozdrażnieniem spostrzegła, że to tylko SMS z sieci. Skasowała szybko wiadomość, wyciszyła telefon i wsunęła go do kieszeni dżinsów. Za coś takiego można było u Jabłońskiego wylecieć z zajęć. Kasia spoglądała na przyjaciółkę z rozmarzoną miną.-Znowu bujasz w obłokach, kochana?-zapytała Marta.-Trochę rozwagi by ci od czasu do czasu nie zaszkodziło.-zauważyła z uśmiechem.
-Ale on ma głos. . .-wyszeptała Kasia ze zdumieniem.
-Mówisz tak, jakbyś nigdy wcześniej go nie słyszała!
-Moja droga, przebywając z tobą nie sposób nie słyszeć Garou-odcięła się Kasia.-Masz bzika na jego punkcie.
Marta poklepała przyjaciółkę po ramieniu. Wciąż się uśmiechała. Ból głowy nagle jakoś przestał jej przeszkadzać.-Zgadza się.-powiedziała wesoło.-Uwielbiam Garou. Jego głos sprawia, że moje uszy są w stanie upojenia.
Kasia roześmiała się perliście. -Czy ten stan przypomina orgazm?
Marta wybuchnęła śmiechem.-Trochę tak.-przyznała, usiłując złapać oddech.
-Taką cię lubię!-oświadczyła Kasia.
Zielone oczy Marty patrzyły z powątpiewaniem. -A ja siebie takiej nie lubię.-odparła. -Głupio jest w tym wieku nadal marzyć, że Garou zawita do Polski i zaśpiewa "Sous le vent" w duecie ze mną, a w Kanadzie Celina umrze z zazdrości. . .-Marta uśmiechnęła się nieco złośliwie. Kasia odwzajemniła uśmiech, ale zaraz spoważniała.
-Tusia, nie mów tak. Warto marzyć. Bez marzeń świat byłby szary i nudny. -Może i tak.-skwitowała Marta.-Ale to marzenie-ciągnęła dziewczyna-jest tak nierealne, że aż głupie.
-Nieprawda!-głos Kasi rozbrzmiewał pasją.-Świetnie śpiewasz, mówisz po francusku, więc. . .
Marta odgarnęła wpadające do oczu blond włosy i spojrzała na Kasię spode łba.-Więc co?-zakpiła.-Gar przyleci tutaj, wykonamy jeden z największych hitów muzyki francuskojęzycznej i wszyscy będą szczęśliwi? Nie łudźmy się. Nie ma po co.
-A właśnie, że jest!-nie ustępowała Kasia.-Marzenia są cudowne!
Marta pokręciła głową z niedowierzaniem. -Co ja z tobą mam? Krzyż Pański po prostu.
Dziewczyna spojrzała na zegarek. Zrobiło się późno. Jak zwykle, gdy zatracała się w dyskusji, znikało gdzieś poczucie czasu.-Chodźmy już lepiej, marzycielko. Za pięć minut zaczyna się wykład.
Marta poklepała przyjaciółkę po ramieniu. Wciąż się uśmiechała. Ból głowy nagle jakoś przestał jej przeszkadzać.-Zgadza się.-powiedziała wesoło.-Uwielbiam Garou. Jego głos sprawia, że moje uszy są w stanie upojenia.
Kasia roześmiała się perliście. -Czy ten stan przypomina orgazm?
Marta wybuchnęła śmiechem.-Trochę tak.-przyznała, usiłując złapać oddech.
-Taką cię lubię!-oświadczyła Kasia.
Zielone oczy Marty patrzyły z powątpiewaniem. -A ja siebie takiej nie lubię.-odparła. -Głupio jest w tym wieku nadal marzyć, że Garou zawita do Polski i zaśpiewa "Sous le vent" w duecie ze mną, a w Kanadzie Celina umrze z zazdrości. . .-Marta uśmiechnęła się nieco złośliwie. Kasia odwzajemniła uśmiech, ale zaraz spoważniała.
-Tusia, nie mów tak. Warto marzyć. Bez marzeń świat byłby szary i nudny. -Może i tak.-skwitowała Marta.-Ale to marzenie-ciągnęła dziewczyna-jest tak nierealne, że aż głupie.
-Nieprawda!-głos Kasi rozbrzmiewał pasją.-Świetnie śpiewasz, mówisz po francusku, więc. . .
Marta odgarnęła wpadające do oczu blond włosy i spojrzała na Kasię spode łba.-Więc co?-zakpiła.-Gar przyleci tutaj, wykonamy jeden z największych hitów muzyki francuskojęzycznej i wszyscy będą szczęśliwi? Nie łudźmy się. Nie ma po co.
-A właśnie, że jest!-nie ustępowała Kasia.-Marzenia są cudowne!
Marta pokręciła głową z niedowierzaniem. -Co ja z tobą mam? Krzyż Pański po prostu.
Dziewczyna spojrzała na zegarek. Zrobiło się późno. Jak zwykle, gdy zatracała się w dyskusji, znikało gdzieś poczucie czasu.-Chodźmy już lepiej, marzycielko. Za pięć minut zaczyna się wykład.
PS Przepraszam za interpunkcję w początkowych częściach - niestety nie miałam kiedy tego poprawić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz